Tłusty Czwartek. Zapusty. Wielkie święto łasuchów . Macie
swoje ulubione przepisy na ostatkowe słodkości? Ja co roku przeżywam katusze
pod hasłem „co wybrać?” z tego natłoku. Żołądek jeden, a pomysłów całe morze. Faworki?
Karnawałowe róże? Oponki? A może pączki? Ale jeśli pączki, to jakie: tradycyjne czy raczej pączkowe wariacje?
Smażone, a może pieczone? Małe, czy duże? Z różą, czy z powidłami? A może w ogóle
bez nadzienia? Z pudrem, czy z
lukrem? Znacie to? Dla mnie wybór jest tym bardziej bolesny, że
ja je wszystkie naprawdę i bardzo szczerze lubię. A gdy już poczuję, że z
niemocy wyborczej za chwilę oszaleję, zazwyczaj staje na tym, że skłaniam się
ku pysznej i po wielokroć sprawdzonej klasyce. Dokładnie tak, jak dziś.
Rozkosznego pączkowania! :-)
Rozkosznego pączkowania! :-)
Składniki na 18 sztuk:
Ciasto:
3 szklanki mąki pszennej
40g świeżych drożdży
1 szklanka mleka
100g masła
6 żółtek
1 łyżka rumu
1 łyżka spirytusu
1/3 szklanki cukru
skórka otarta z 1 dużej cytryny
1/3 łyżeczki soli
Nadzienie:
Słoik konfitury z płatków róży lub płatków róży w cukrze lub w ostateczności marmolady różanej
Dodatkowo:
1 kg smalcu lub 1 l oleju rzepakowego do smażenia
cukier puder do posypania
Wykonanie:
Pokruszone drożdże rozcieramy z łyżką cukru, zalewamy lekko ciepłym mlekiem, wsypujemy 2 łyżki mąki. Mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Żółtka ucieramy z pozostałym cukrem, skórką cytrynową, masłem oraz solą. Mąkę przesiewamy do dużego naczynia, robimy w niej zagłębienie, wlewamy masę jajeczną, drożdżowy rozczyn, rum i spirytus. Całość wyrabiamy na gładkie ciasto. Naczynie z ciastem przykrywamy ściereczką i ostawiamy do wyrośnięcia, aż ciasto podwoi swoją objętość. Gdy tak się stanie, rozwałkowujemy je na grubość ca 2 cm i wycinamy kieliszkiem lub szklanką koła.
Każde koło leciutko rozpłaszczamy w dłoniach, na środku kładziemy trochę nadzienia. Zlepiamy brzegi i formujemy z ciasta kształt kuli. Gotowe pączki przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Rozgrzewamy tłuszcz. Gotowość sprawdzamy wrzucając doń odrobinę ciasta, gdy natychmiast wypłynie, to znak, że temperatura jest już odpowiednia do smażenia. Do rozgrzanego tłuszczu wkładamy po kilka pączków na raz, ale tak by się ze sobą nie stykały. Smażymy po 2-3 minuty z każdej strony. Wyjmujemy je łyżką cedzakową i odsączamy na papierowym ręczniku. Lekko przestygnięte posypujemy obficie cukrem pudrem.
Życzę Wam Smacznego! :-)
Dobrze, że jestem nieprzyzwoita :D
OdpowiedzUsuńTo jest nas już dwie :-)))))))
UsuńWszędzie takimi dobrociami dzisiaj kuszą :))
OdpowiedzUsuńOj, tak! Można dostać oczopląsu - gdzie nie spojrzeć, wszędzie pąki i fawory :-).
Usuńznakomite:)
OdpowiedzUsuńTeż je UWIELBIAM! :-)
Usuńile pączków, mniam:d
OdpowiedzUsuńNo, w Tłusty Czwartek nie może być mało :-)
UsuńDziś najadłabym się do syta,żeby tradycji stało się zadość:)Pyszne,pyszne pączusie:)
OdpowiedzUsuńMartwi mnie nieco użycie trybu przypuszczającego....:-) A pączusie, jak to pączusie PYYCHA :-)
UsuńTradycja jest jednak najlepsza i najpiękniejsza :)
OdpowiedzUsuńNie zawsze tak jest, ale w tym przypadku, z pewnością tak.
Usuńa ja najbardziej takie lubię :)
OdpowiedzUsuńTo tak, jak ja! :-)
Usuńjakie fajne pączusie! napracowałaś się:)
OdpowiedzUsuńPączusie zawsze są fajne :-)
UsuńPo prostu idealne:-) Podziwiam:-)
OdpowiedzUsuńNie podziwiaj, tylko przystąp do dzieła i usmaż sobie własną porcyjkę! :-)
UsuńPiękna góra pączków, jak Ty Kasiu możesz przejść obok nich obojętnie!
OdpowiedzUsuńŁucjo, wiem do czego pijesz :-), ale przecież nie wszystko na blogu dzieje się w czasie rzeczywistym... Na Tłusty czwartek przygotowałam się zawczasu. :-)
Usuń